A dokładniej 25 marca minęły dwa lata jak ogarnął mnie
wielki strach, bo czułam, że Bóg oczekuje ode mnie wielkich czynów. Wiecie
takiego stawania w obronie wiary, a nawet śmierci męczeńskiej. To mnie bardzo
przerażało. Tak sobie wkręciłam, że tylko wielkimi czynami przypodobam się
Bogu. Lecz ostatnio w pracy wyszłam z budynku na chwilę przerwy. Słońce pięknie
świeciło mi w twarz. Stałam taka z potarganą fryzurą przez wiatr i dotarło do
mnie, że wcale nie muszę przypodobać się Bogu. Bo On mnie taką zwyczajną,
potarganą z moimi niedoskonałościami kocha. I nie zmieni nigdy swojego
stanowiska. Zawsze jest przy mnie. To piękne doznanie. Nie wymaga, kocha.
Bardzo chciałabym, aby każdy człowiek na ziemi poczuł to w swoim sercu, że Bóg
go zawsze kocha bez względu na grzechy, słabości i niedoskonałości. Tak samo
mocno kocha i mnie i Ciebie a Miłość Jego jest przeogromna.
Błogosławię J