Dlaczego spotykają mnie nieszczęścia?
Myślę sobie, że wszystko jest po coś. Nieszczęścia też są
potrzebne, by się rozwijać duchowo, by ćwiczyć empatię, której dzisiaj tak
trudno dostrzec. Wiadomo każdy z nas chciałby wieść spokojne i szczęśliwe
życie, bez przykrości i nieszczęść. Ale według mnie nie żyję tylko i wyłącznie
dla siebie. Żyję też dla innych. Im bardziej jestem potargana życiowo tym
bardziej potrafię współczuć drugiemu człowiekowi. Nieszczęścia moje powodują,
że bardziej potrafię utożsamiać się z krzywdą bliźniego. A przez to wspierać go
i pocieszać w trudnych chwilach. Zdaję sobie sprawę z tego, że są takie
sytuacje gdzie żadne słowo pocieszenia nie dadzą ukojenia. Wtedy wystarczy sama
obecność i troska o osobę cierpiącą, by czuła, że nie jest sama, że ma się, do
kogo zwrócić o pomoc. To bardzo cenne, gdy się czuje, że nie jest się samemu z
problemem. Zachęcam do obudzenia w sobie odwagi pomocy ludzko – duchowej osobom
tego potrzebującym.
Z Panem Bogiem.
Błogosławię J